Moja rodzina - Zgromadzenie Księży Marianów - Tajynsza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Moja rodzina

... > Wspomnienia


W 1936 roku moich pradziadków wysłano do Kazachstanu. Przywieźli do Tajynszy, a potem rozsiedlono ich do punktów. Pradziadkowie zostali osiedleni w punkcie który nie miał nazwy, po prostu punkt nr 9. Ich rzeczy wieźli na koniach, a ludzie szli pieszo. Na ogół nie mieli dużo rzeczy, oprócz jednej skrzyni, gdzie leżało nieliczne ubranie.

Pierwszy rok mieszkali w „ziemiankach” po trzy rodziny w każdej. Te mieszkania miały tylko jeden piec. Dopiero w następnym roku mogli sobie pozwolić na niewielkie domy, które miały ściany wysokości dwóch metrów. Okien nie robiono ze względu na okropnie chłodne i wietrzne zimy. W domu mieli jeden taboret, kilka drewnianych łyżek, kubków, gliniane talerze, dzban i prymitywne żelazko.

W 1943 roku urodziła się moja babcia. Niełatwe wtedy były czasy. Ona od wczesnego dzieciństwa razem ze swoją matką chodziła do pracy na polu. Z gospodarstwa mieli tylko jedną krowę. Wykopywali w ziemi dół (spiżarkę), który został jedynym żywicielem, ponieważ obory nie były jeszcze wybudowane.

Moja babcia chodziła do szkoły w której było dziesięć klas, ale ona ukończyła tylko siódmą klasę. Wtedy uważano, że takie wykształcenie całkiem wystarczy. Ona pracowała na różnych robotach, ponieważ trzeba było wyżywić rodzinę. Bez względu na trudności żyli zgodnie.

Nareszcie skończyła się wojna, przesiedleńcy stracili nadzieję powrotu do ojczyzny i zaczęli układać swoje życie na przestrzennych i nadal obcych stepach Kazachstanu. Było ciężko wszystkim! Moja babcia nie była wyjątkiem - chwytała się wszelkiej pracy - pomocnik rachunkowego, sprzątaczka w domu kultury i bibliotece, stróż, palacz w kołchozowej stołówce, a zimą w magazynach czyściła ziarno.

Wśród tych 4 rodzin które zostały przesiedlone do kołchozu „Nowe życie” był mój dziadek. W 1963 roku został powołany do wojska. Przed tym pracował jako mechanizator i na kombajnie.

W 1964 roku urodziła się moja matka. Wtedy ludzie już byli przystosowani do tego trybu życia, trochę zrobiło się lżej. Już mogli pozwolić sobie większe gospodarstwo.

W 1989 roku urodził się mój brat, a w 1992 roku urodziłam się ja. Razem chodzimy od drugiej klasy na lekcje języka polskiego, pamiętamy skąd pochodzą nasze korzenie.

Chcemy tą wiedzę i pamięć przekazać swoim dzieciom, ponieważ teraz już my będziemy tworzyć historię naszej rodziny.


Jana Burkowska
Przedruk za: Głos Polski, Nr 22 (styczeń - luty - marzec 2008)


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego