Pod nadzorem - Zgromadzenie Księży Marianów - Tajynsza

Idź do spisu treści

Menu główne:

Pod nadzorem

... > Wspomnienia


Z jakich terenów zostali zesłani Pana rodzice?

Moi rodzice Maria i Adolf Ostrowscy wraz z dziećmi (Bronisław ur. w 1922 r., Rafalina 1924 i ja 1932) zostali zesłani w 1936 roku z Ukrainy z obwodu żytomierskiego w rejonie jemielczyńskim, ze wsi Krywotyń do obwodu akmolińskiego w Kazachstanie. Toczka 22.

Ile trwała podróż?

W drodze byliśmy 10-12 dób. Wieziono nas i zwierzęta pociągiem towarowym. W wagonach były półki: dolne przeznaczone dla dorosłych, górne dla dzieci. Pociąg rzadko się zatrzymywał. W środku duszno i ciemno. Podczas postojów pojono i karmiono bydło, przygotowywano zupę i wodę na herbatę.

Jak wyglądały pierwsze dni na obcej ziemi?

Pociąg po 12 dobach zatrzymał się w Szortandach - stamtąd szliśmy do toczki 22 - do Pietrowki. Kobiety w ciąży oraz dzieci jechały na wozie ciągniętym przez bydło. Moja matka, która była w ciąży jechała na takim wozie. Szliśmy 3 - 4 dni. Był październik, a może koniec września - nie pamiętam. Nie było przygotowanej dla nas ziemianki. Otrzymaliśmy tylko miejsce do jej wybudowania. Spaliśmy, więc w stepie, pod gołym niebem. Ziemiankę wybudowali mój ojciec i starszy brat Bronisław. Materiałem budulcowym był saman - cegła z gliny wymieszanej z sianem. Ziemianka nadawała się do mieszkania tylko latem. Zimą zawsze było w niej chłodno, ściany pokrywał lód. Po buranie w ogóle nie można było z niej wyjść. Sąsiedzi odkopywali nas. W ziemiance mieszkały też myszy i szczury. To one były przyczyną licznych chorób.

Co przywieźliście z Ukrainy?

Cały swój dobytek rodzice zostawili na Ukrainie. Zabrali tylko tyle, ile mogli udźwignąć - ubranie, jedzenie, a także krowę i konie. Zresztą konie zabrał od nas komendant do kołchozu.

Jak wyglądała codzienna egzystencja?

Mama dwa miesiące po przyjeździe urodziła brata. Niestety zmarł. Mamę zabrano do przymusowej pracy w ogrodzie. Tata pracował dniem i nocą przy uprawie ziemi; a nawet wtedy, kiedy były bardzo silne burany. Ojciec kiedyś spędził dwie doby na polu, bo tam zastał go buran. Koń nie mógł znaleźć drogi powrotnej i zamarzł. Ojciec cały mokry wrócił pieszo. Zachorował na zapalenie płuc i ta choroba towarzyszyła mu do końca życia. Zmarł w 1954 roku.
Latem wraz z innymi dziećmi kopałem ziemniaki i zbierałem pszenicę. Życie nasze upływało pod nadzorem komendantury. Pozbawieni byliśmy praw obywatelskich. Nikt nie mógł swobodnie przemieszczać się z jednej wioski do drugiej bez pozwolenia komendantury.

Czy chodził pan w Kazachstanie do szkoły?

Uczęszczałem do rosyjskiej szkoły. Moja edukacja trwała 4 lata. Po ukończeniu szkoły pracowałem w polu - tak jak ojciec i brat.
Z kolei brat Bronisław, który miał 14 lat nie musiał już chodzić do szkoły, ale musiał za to uczyć się języka rosyjskiego. Język polski był używany przez mieszkańców w roku przybycia na zesłanie tj. 36-37. Natomiast, kiedy zaczęły powstawać szkoły i urzędy językiem obowiązującym był rosyjski.
W latach 50 ja i mój brat Marek włączyliśmy się w tworzenie i rozwój rolnictwa na kazachstańskiej ziemi w tzw. celinę.

Dziękuję za rozmowę.


Z Franciszkiem Ostrowskim, mieszkańcem Pietrowki
w rejonie szortandyńskim rozmawiała Urszula Kwapisz


 
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego